Przemierzam kolejne kilometry. Zatrzymuje się na przydrożnym bazarze bo te kolory bija po oczach i mowia zjedz mnie.Podobno na Sri Lance znajduje się 12 rodzajow bananow.Jeszcze wszystkich nie odkrylam ale faktycznie,jest w czym wybierac…
Wielkim wyzwaniem było znalezienie , wedlug National Geographic ,najsmaczniejszego owocu swiata- Doriana. Nie trafiam w sezon ale po wiekich poszukiwanich – JEST ! Wlasciwie to powinnam go znalesc po samym zapachu-zgnilej cebuli. Mój entuzjazm szybko gasnie kiedy okazuje się ze owoc tak samo smakuje jak i pachnie. Jego przewoz w samolotach wszystkich linii lotniczych Sri Lanki jest zakazany… i właściwie to się nie dziwie.
Gniazda nietoperzy nad rzeka
Sprawa zeba.
x lat temu w Indiach zachowala się relikwia zeba Buddy. Po kilka latach Sri Lanka zostala oficjalna stolica Buddyzmu. Zab stal się sprawa wagi panstwowej. Byl chroniony przez rzad i policje. W koncu zostal dostarczony do swiatyni Sri Dalada Maligawe przez lokalna kobieta która zostala do tego przedsięwzięcia wynajeta. Jestem w świątyni zeba. Żeby dostac się do srodka przechodze przez kontrole osobista w sektorze odzielnie dla mężczyzn i kobiet. Obowiazkowo bez butow i obwiazana od stop i glow.
Przeciskam się przez tlumy lokalesow modlacych się na każdym skrawku podlogi i znajduje pomnik buddy z podrowieniem …mój osobisty przekaz to raczej „chill the fuck up i got this”.
Przed sama swiatynia możesz kupic świeżo sciete kwiaty ,które oddaje się w hołdzie Buddzie. Gdzie nie spojrze ,kazdy lankijczyk trzyma w rece ...
Wracam do Kandy.
Razem z Katarzyna , z mapa w rece udaje się na lokalny market . Godzina 17.00 tlumy przeciskaja się na chodnikach, klaksony, szum, dym, chaos chaos chaos. Zgubilysmy się. Pytam taksówkarza jak dostac się na market,ten od razu mowi ze nie chce zadnych pieniędzy i prowadzi nas na lokalny market w którym nie ma ani jednej bialej twarzy. Wiem ,ze powinnam się wycofac ale bardzo korzystne ceny sprawiaja ze wchodzimy do srodka. Taksowkarz prowadzi nas do konkretnego stoiska ,przedstawia sprzedawcy. W milej atmosferze targujemy się gdzie w miedzy czasie dostajemy Welcome tea. Kaska prowadzi negocjacje.odwraca się i mowi „ Ta herbata jest zatruta” .To ja wypilam cala szklanke .Uginaja mi się nogi z przerazenai bo taksówkarz caly czas stoi za nami. Konspiracja. Czuje,ze odplywam ale mimo wszytsko oklamuje Kaske ze nic mi nie jest bo najważniejsze to nie panikowac. Zanim wychodzimy sprzedajemy wersje ze przyprowadzimy tutaj znajomych którzy na nas Czekaja w innym miejscu.wymieniamy uśmiechy dziękujemy i uciekamy ile sil w nogach. Okazuje się ,ze to bardzo popularna metoda otumanienia turysty a doklanie… trawa cukrowa. Podczas calej podrozy czytam „blondynke na Sri lance” Pawlikowska pieknie pisze o zielonych plantacjach herbaty o smaku Dhala i buddzie.Ale nie ma w jej książce zadnej wzmianki o tych body guardach ,ktyórzy podczas podrozy stali za jej plecami. Jak widzisz rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak jej okladka. Na przyszłość oczy dookoła glowy i zawsze w plecaku rozsadek.
Nie zadzieraj z tuk tuk manem.
Tuk tuk to lankijski rodzaj taksowki. Szybko tanio. Oby nie za tanio! Tuk tuk mani to mafia która wspolpracuje z policja .Rzucaja smieszna cene za transport do wyznaczonego celu o którym nie masz pojecia gdzie jest. Tuk tuk wywozi cie na obrzeza masta i wysadza bez pieniędzy i paszportu. Dokladnie to przytrafilo się parze turystow z Holandii podczas mojego pobytu.
Duzo wrazen . Wiecej wznioskow.
Ruszam w gory szukac herbaty.
cdn.
Az sie za Indiami stesknilem
OdpowiedzUsuń