piątek, 15 lipca 2011

Sa takie miejsca których nie znajdziesz w przewodniku, sa takie miejsca których się nie da sfotografować , sa takie widoki których nie przelejesz na papier, sa tacy ludzie którzy swoja obecnością pomagaja pokonac kazde przeszkody...

Przemierzam kolejne kilometry. Zatrzymuje się na przydrożnym bazarze bo te kolory bija po oczach i mowia zjedz mnie.Podobno na Sri Lance znajduje się 12 rodzajow bananow.Jeszcze wszystkich nie odkrylam ale faktycznie,jest w czym wybierac…






Wielkim wyzwaniem było znalezienie , wedlug National Geographic ,najsmaczniejszego owocu swiata- Doriana. Nie trafiam w sezon ale po wiekich poszukiwanich – JEST ! Wlasciwie to powinnam go znalesc po samym zapachu-zgnilej cebuli. Mój entuzjazm szybko gasnie kiedy okazuje się ze owoc  tak samo smakuje jak i pachnie. Jego przewoz w samolotach wszystkich linii lotniczych Sri Lanki jest zakazany… i właściwie to się nie dziwie.


Gniazda nietoperzy nad rzeka


Sprawa zeba.
x lat temu w Indiach zachowala się relikwia zeba Buddy. Po kilka latach Sri Lanka zostala oficjalna stolica Buddyzmu. Zab stal się sprawa  wagi panstwowej. Byl chroniony przez rzad i policje. W koncu zostal dostarczony do swiatyni Sri Dalada Maligawe przez lokalna kobieta która zostala do tego przedsięwzięcia wynajeta. Jestem w świątyni zeba. Żeby dostac się do srodka przechodze przez kontrole osobista w sektorze odzielnie dla mężczyzn i kobiet. Obowiazkowo bez butow i obwiazana od stop i glow. 



 Ciezko się polapac gdzie  co i jak bo „zab” ukryty jest w komnacie na zasadzie skaldanej matrioszki. Glowne wejscie jest chronione przez dwa kly z kosci słoniowej.Skad to kly  skoro Budda był przeciwko zabijaniu zwierzat?  z racji czego był vegetarianinem. To się nie trzyma kupy. .
Przeciskam się przez tlumy lokalesow modlacych się na każdym skrawku podlogi i znajduje pomnik buddy z podrowieniem …mój osobisty przekaz to raczej „chill the fuck up i got this”.




Przed sama swiatynia możesz kupic świeżo sciete kwiaty ,które oddaje się w hołdzie Buddzie.  Gdzie nie spojrze ,kazdy lankijczyk trzyma w rece ...



 Wracam do Kandy.
Razem z Katarzyna , z mapa w rece udaje się na lokalny market . Godzina 17.00 tlumy przeciskaja się na chodnikach, klaksony, szum, dym, chaos chaos chaos. Zgubilysmy się. Pytam taksówkarza jak dostac się na market,ten od razu mowi ze nie chce zadnych pieniędzy i prowadzi nas na lokalny market w którym nie ma ani jednej bialej twarzy. Wiem ,ze powinnam się wycofac ale bardzo korzystne ceny  sprawiaja ze wchodzimy do srodka. Taksowkarz prowadzi nas do konkretnego stoiska ,przedstawia sprzedawcy. W milej atmosferze targujemy się gdzie w miedzy czasie dostajemy Welcome tea. Kaska prowadzi negocjacje.odwraca się i mowi „ Ta herbata jest zatruta” .To ja wypilam cala szklanke .Uginaja mi się nogi z przerazenai bo taksówkarz caly czas stoi za nami. Konspiracja. Czuje,ze odplywam ale mimo wszytsko oklamuje Kaske ze nic mi nie jest bo najważniejsze to nie panikowac. Zanim wychodzimy sprzedajemy wersje ze przyprowadzimy tutaj znajomych którzy na nas Czekaja w innym miejscu.wymieniamy uśmiechy dziękujemy i uciekamy ile sil w nogach. Okazuje się ,ze to bardzo popularna metoda otumanienia turysty a doklanie… trawa cukrowa. Podczas calej podrozy czytam „blondynke na Sri lance” Pawlikowska pieknie pisze o zielonych plantacjach herbaty o smaku Dhala i buddzie.Ale nie ma w jej  książce zadnej wzmianki o tych body guardach ,ktyórzy podczas podrozy stali za jej plecami. Jak widzisz rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak jej okladka. Na przyszłość oczy dookoła glowy i zawsze w plecaku rozsadek.




Nie zadzieraj z tuk tuk manem.
Tuk tuk to lankijski rodzaj taksowki. Szybko tanio. Oby nie za tanio! Tuk tuk mani to mafia która wspolpracuje z policja .Rzucaja smieszna cene za transport do wyznaczonego celu o którym nie masz pojecia gdzie jest. Tuk tuk wywozi cie na obrzeza masta i wysadza bez pieniędzy i paszportu. Dokladnie to przytrafilo się parze turystow z Holandii podczas mojego pobytu.
Duzo wrazen . Wiecej wznioskow. 



Ruszam w gory szukac herbaty.
cdn.

niedziela, 10 lipca 2011

Łańcuchy na szyi i karmienie z dłoni to miejsce ktos nazwal sierocińcem sloni.

Na Sri Lance nie ma już sloni na wolności dlatego powstaly „sierocince „ które skupiaja ok. 100 przedstawicieli tego gatunku. Wydawac się może ,ze slonie maja się dobrze. Sa zadbane, dokarmiane, zyja w stadzie i maja duza przestrzen..
Wyglada to troche inaczej…
-Łamanie duszy slonia
Zaraz po przyjsciu na swiat ,slon jest zabierany matce.Czlowiek zaklada mu lancuch na szyje przypina do drzewa i zostawia na tygodnie.Dostarcza wode i pożywienie w ilościach pozwalających na przezycie.
Po kilku miesiącach powraca „człowiek wybawca” sciaga lancuchy, żywi , opiekuje się.Tak slon zdobywa zaufanie do czlowieka.Jest mu wierny , juz nie buntuje się lancuchom.

-Karmienie mlekiem za 5$
To bardzo popularna rozrywka.Najpierw glodzi się je a nastepnie wpycha szlana butelke która pochlaniaja w przeciągu 4sekund.Slon ma około roku ,jedna z tylnich nog przypieta do gruntu lanuchem o długości 1.5m.To mlody slon,którego dusza jeszcze nie zostala zlamana.Walczy,wyrywa się ma w oczach przerażenie i odbicie czlowieka.Jest dosyc spora kolejka do karmienia.Pozy,uśmiechy,flesze,będzie fajna pamiątka jak karmile slonie na sri lance.
Stoje w kolejce .Im mniej ludzi tym bardziej nie dowierzam temu wszystkiemu.W koncu moja kolej.Podchodze do mężczyzny ze szklana butelka oddaje bilet i odchodze. 
-inny
Podarzam za dźwiękiem Traby i łańcuchów i oto stoi przede mna ogromny slon przypiety do ziemii.To ten który trafil tutaj jako dorosły slon. Walczy,wyrywa się, dźwięk łańcuchów jest tak silny ze da się go słyszeć w calym sierocińcu. Pytam pracownika dlaczego wlasnie ten slon jest odseparowany i jaki jest cel trzymania go tutaj skoro nie może się przystosowac. Przekonuje mnie, ze jutro zostanie wypuszczony na wolność. Pracownicy zapewnia mu odpowiednia opieke i ściągną lancuchy. Zaczynam myslec,ze może nie każdy jest tutaj katem a to miejsce niesie ze soba cos wiecej niż krzywde.
Mój entuzjazm gasnie kiedy w konwersacji z poznanymi anglikami , kilka tygodni pozniej, dowiaduje się ,ze ta sama historia zostala sprzedana również im .









-kąpiel w rzece
To jedyna atrakcja w calym obiekcie ,która nie wywoluje negatywnych emocji. 30 sloni przechodzi przez miasto żeby dostac się do rzeki. Widok zwala z nog. Było warto…popatrz!






„Inny” slon ma swoje stanowisko w rzece z wydrozonym metalowym  prentem który laczy się z lanuchem na szyi .Wciaz jest odseparowany od reszty stada.Ku mojemu zdziwieniu cala agresja i opor opada kiedy pojawia się drugi slon .sa emocje,uczucia…pieknie!










niedziela, 3 lipca 2011

Świątynia Shiva. Jestem tutaj przypadkiem bo zza okna rzucila mi sie w oczy ogromna wieża,ktorej nie moglam przeoczyc.  Doszukuje sie w przewodniku informacji o tajemniczym miejscu. Nic?! Ich codziennosc moja utopia...


Inna bajka. Masa szczegolow ktore chce sie dotknac,poczuc. Wizerunek walki dobra ze zlem przeplanatej barwa tysiaca kolorow.


Niestety nie dostaje sie do srodka z powodu remontu. 
Cyk,pstryk,memory card.


Dojeżdżam do Kandy. Po setkach kilometrow wiem, ze Sri Lanka to okrutna bieda,domy z gliny, kokosy, polna droga i niesamowita roslinnosc. W koncu jestem w miescie. Mieszam sie w tlumie z lokalesami .Czuje pyl miasta ,ktory unosi sie nade mna . To druga twarz Sri Lanki .




Figurka z drewna, indyjski ornament trudno nie znaleźć ołtarz w Polunnarawie


Jestem w Polonnaruwie ,odwiedzam Traditional Wood Carving Factory .Zapachy mieszaja sie w powietrzu.Drzewo sandalowe , atlasowe czy  hebanowiec.Miesjce w ktorym z drewna powstaje wszytsko...


Przydrozny bazar, miejski sklep, fabryka herbaty, albo rozwidlenie droz. Z kazdym miejscem  wiaze sie nieodłączny obraz..




Zatrzymaj sie na chwile i pomodl sie- Nazar mi mowi.


Buddyzm to ciężki kaliber, wiec ruszam do źródła. Nie wiem jeszcze czy to Ty jestes moim bogiem ale prosze Cie, zebys pomógł i chronił. 



Zatrzymuje sie w fabryce tkanin. Naturalne barwniki ,goraca woda, dym. Tylko kobiety zajmuja sie tym zawodem, Zauwazylam,ze w samym budynku nie ma praktycznie zadnego mezczyzny. Fabryka zostala przechwycona przez turystow i stala sie centrum "ceny w euro" ktore rzucaja na kolana. Mozna sie targowac praktycznie wszedzie ale ta cena nie jest warta zachodu...




 Kierunek Kandy.Po drodze zatrzymuje sie w w lokalnej aptece.Musze stwierdzic,ze lankijczycy sa bardzo zorganizowani... 
albo może własnie niezorganizowani?