wtorek, 16 sierpnia 2011

Pidurutalagala czyli tworze dilmah na drugim końcu świata.

Plantacja herbaty.
Dzień dwa. Brak dokladnej informacji z dnia poprzedniego sprawił,że szykuje kolejna porcje wiązanki z moich ust. Każde święto państwowe trwa 2dni ,bo po wlaściwym świecie natepuje dzień odpoczynku. Udaje mi się jednak dostać do fabryki gdzie moge zobaczyć caly proces fermentacji herbaty. Na plantacjach wciąż pustki w porównaniu z tym co widze w przewodniku...
Jak to działa?
Cała magia zbierania liści herbaty polega na zrywaniu tylko 3 najmlodszych listków gdzie kazdego dnia kobiety zbieraja od 16 do 20kg  lisci herbaty. Wlasciwie gdyby krzewy nie były systematycznie przycinane osiagały by wysokośc 10m.






Kierunek : Fabryka herbaty
 Tutaj liście traca swoją wilgotność na kilkanaście metrów dlugich rynnach.

Wskoczyć czy nie wskoczyć?


Rolowanie lisci i proces  fermentacji, po calowitym wysuszeniu herbata jest już gotowa do exportu.




 Jeśli własnie pijesz dilmah to wiedz,ze bylam jednym z procesow jej tworzenia.

Zaczynam od plantacji przez fabryke do samej konsumpcji. Maluje się na mojej twarzy duże rozczarowanie. Zamiast niesamowitego smaku polaczonego z aromatem mam w ustach gorzki płyn który przypomina herbate z której ktoś zapomniał wyjąć torebki po co najmniej godzinie. A może to tylko ja bo od zawsze znam smak wychodowanych na sztucznych barwnikach szybkich tetlejach?

 Biore ostatni duży oddech świeżego powietrza i wracam do miasta .



Sri Lanka to na pewno kraj bezdomnych psow.  Nie funkcjonuje tutaj lecznica dla zwierzat. A nawet jeśli znajde choc jedna w calym Kandy to przeciętnego Lankijczyka na jej uslugi nie stac.Pamietam pierwszy dzien kiedy mój przewodnik wielkimi literami powiedział –Nie pij wody z kranu,nie kupuj jedzenia na ulicy, i nie dotykaj psow! Na pytanie o zwierzeca służbę zdrowia odpowiada ze kraj nie ma na to pieniędzy.
Wiem wiem wiem… 



W końcu jade w góry.
Kierunek Nuwara Eliya, Do zdobycia najwyzszy szczyt wyspy Pidurutalagala, który mierzy ponad 2500 m n.p.m. 4 godziny kręta drogą przez krainę mikroklimatu i tea fields . 




Jest 3 maja i jak na moje szczęście trafiam na dzień wolny od pracy. Na plantacjach  herbaty pustki. Gdzie sie podziały kobiety z koszami na plecach ? Gdzie pracownicy fabryk herbaty. Wszytsko zamkniete ,zero żywej duszy. Przejechalam setki kilometrów,żeby popatrzec na to wszytsko z boku? Rzucam kilkoma przeklenstwami i chwytam sie za glowe. Ruszam do hotelu i czekam na jutro....