wtorek, 20 grudnia 2011

Na koniec

Podziekowania:
Katarzynie K. za wsparcie, kilogramy usmiechu,butelkę rumu i siłę perswazji która przywiała mnie na studia.
Nazarowi za zaangażowanie i pomoc
Sobie za bezmyślność, za to że znowu sie udało,
Tobie i Tobie za napęd,uśmiech i wiarę w drugiego człowieka
Mamie za pożyczkę
Jo i Chrisowi za L4








piątka !

poniedziałek, 19 września 2011

Zmęcz sie, potem odpocznij !

Jestem mega zmeczona,brudna i niewyspana. Z tego miejsca wyruszam na poludnie szukac wrazen nad samym oceanem. To ten czas kiedy potrzebuje poukładać to wszystko w całość ,zanuzyc się w cieplych falach i zasnąć pod palma. Nadrobic maile do przyjaciol którzy nie słyszeli ode mnie od 3 tygodni, w koncu pomalowac paznokcie na żolto, i zjesc taka porcje dala żeby już nie wstac, wypic butelke rumu kokosowego który jest najlepszym trunkiem na swiecie. Zrobic to wszytsko, naprawde! 




Z wiosek przez góry pne sie do miasta szlakiem jak bicie serca- tachykardia

Wracam do miasta.
Mam przed soba kolejne 5 godzin serpentyną w doł. Zasypiam ze zmeczenia na samym wstepie. Jest mega cieplo a te zakrety tylko mnie kołyszą do snu. Budze się w Anglii. Mysle chyba mam jakies omamy z tego upalu, bo wszystko co widze do okola to angielski countryside. Domy , jeziora, ploty samochody … Tak jestem w angielskiej Sri lance. W XVIII wieku powstala na tych teranach kolonia angielska która do dzis jest wakacyjnym kurortem angielskiej śmietanki. Nic się tutaj nie trzyma kupy. Ogromne ville i szybkie samochody kontra Domy z blachy i przydrożne stragany. Naprawde?
Zasypiam znowu i tym razem budze się w Nuwara Eliya . Jestem chyba w najdrozszym hotelu w okolicy . Wszedzie smierdzi brytyjskim szykiem. Czerwone dywany i zlote sciany. Korzystam z toalety i się ewakuuje .Kaska mowi  – Mala,  chodz zrobie Ci zdjecie . Naprawde?
. Ku mojemu zdziwieniu zaraz obok „hotelu marzen „  miesci się lokalna restauracja . Ceny sprzyjace kieszeni i w zamian usmiechniety zoladek . Naprawde !

Ruszam w miasto.
Życie tutaj toczy się calkiem normalnie. Raczej brak turystow bo jest   a)dawno po sezonie b) backpackerski szlak jest oddalony co najmniej 4godziny w dol. Idealnie
Ciagle mi w glowie lankijski targ. Zebym przywiozła mamie Kuby prawdziwe przyprawy i najlepsza herbate  a Marcinkowskiej wiecznie pachnący cynamon. Pudlo.Widze,ze miasto utrzymuje się glownie z turystyki a turystow o tej porze roku tutaj nie ma! Informacja: uciekaj.  Bieda rzuca się w oczy na każdym zakrecie. Ludzie sa agresywni i nie koniecznie pomocni. Nie znalazłam ani jednej uśmiechniętej twarzy.Ktoś lezy na chodniku,ktoś się kloci,ktos wyludza pieniadze, ktos mnie popycha, ktos krzyczy,ktos patrzy mi w oczy. Znalazłam lankijski targ … naprawde?  




Nagapilam się dosc. 



Cel descynacji :Colombo
Tutaj kończy się moja prawdziwa Sri Lanka i zaczyna handlowa stolica wieżowców.
Moje cale wyobrażenie o tym kraju ulegla zmianie wraz z wjazdem do Colombo. Zaczelam od lepianek  i palm kokosowych ,koncze tutaj stojac obok konsulatu amerykańskiego i indyjskiego . Przechadzam się promenada z rodzinami i kolorowymi latawcami. 





Mijam budki z szybkim jedzeniem smazonym na glebokim tluszczu o dacie ważności az się nie spali. I tutaj należy wspomniec o „pomarańczowych”. Pomaranczowi to świeżo upieczeni małżonkowie których mialam okazje poznac podczas mojej podrozy. Ona mowi bez przerwy na oddech 24h a on –na nastepne wakacje wezme cie do Szczecina. Pomaranczowi ,bo tak zostali nazwali po kolorystyce w ktorej najszesciej się prezentowali, byli największymi hardkorami jedzeniowymi . Pochlaniali absolutnie wszystko co było zakazane . Te krewetki z ulicy smazone na 30-letnim oleju, woda z kranu , samosy z wystawy pakowane w zapisane kartki z zeszytu nawet Dorian którego z reszta zabrali ze soba.

Jest naprawde pieknie, miasto zlokalizowane nad samym oceanem. Wieżowce i potężne biale budynki. Co kawalek twarz glowy panstwa ,policja na koniach ,wesole twarze i wszystko w jezyku angielskim.












wtorek, 16 sierpnia 2011

Pidurutalagala czyli tworze dilmah na drugim końcu świata.

Plantacja herbaty.
Dzień dwa. Brak dokladnej informacji z dnia poprzedniego sprawił,że szykuje kolejna porcje wiązanki z moich ust. Każde święto państwowe trwa 2dni ,bo po wlaściwym świecie natepuje dzień odpoczynku. Udaje mi się jednak dostać do fabryki gdzie moge zobaczyć caly proces fermentacji herbaty. Na plantacjach wciąż pustki w porównaniu z tym co widze w przewodniku...
Jak to działa?
Cała magia zbierania liści herbaty polega na zrywaniu tylko 3 najmlodszych listków gdzie kazdego dnia kobiety zbieraja od 16 do 20kg  lisci herbaty. Wlasciwie gdyby krzewy nie były systematycznie przycinane osiagały by wysokośc 10m.






Kierunek : Fabryka herbaty
 Tutaj liście traca swoją wilgotność na kilkanaście metrów dlugich rynnach.

Wskoczyć czy nie wskoczyć?


Rolowanie lisci i proces  fermentacji, po calowitym wysuszeniu herbata jest już gotowa do exportu.




 Jeśli własnie pijesz dilmah to wiedz,ze bylam jednym z procesow jej tworzenia.

Zaczynam od plantacji przez fabryke do samej konsumpcji. Maluje się na mojej twarzy duże rozczarowanie. Zamiast niesamowitego smaku polaczonego z aromatem mam w ustach gorzki płyn który przypomina herbate z której ktoś zapomniał wyjąć torebki po co najmniej godzinie. A może to tylko ja bo od zawsze znam smak wychodowanych na sztucznych barwnikach szybkich tetlejach?

 Biore ostatni duży oddech świeżego powietrza i wracam do miasta .